Kolejny dzień pościgu zbliżał się do końca, jedyne co go jeszcze pchało do przodu, to chęć zemsty na zabójcy jego braci. Czuł, że jest już blisko, jego cel był tak samo zmęczony, jak on, jeśli nie bardziej – przecież bracia tanio swojej skóry nie sprzedali, pomimo że ten potwór nie dał im najmniejszych szans. Nagle kamień, na którym właśnie stanął, zaczął zsuwać się w dół, mężczyzna stracił równowagę i upadł, jednak nie poleciał w ślad za skałą. Musiał się zmusić do wstania, gdyby tu został na odpoczynek, straciłby szansę na dogonienie tego mordercy, a jutro tamten dotrze do osady, gdzie kosztem mieszkańców odzyska wszystkie siły. Nie rozumiał tych istot – ta ziemia należała do jego przodków na długo przed pojawieniem się tych paskudztw, żywiła ich i dawała miejsce na spoczynek. Na początku te stworzenia zjawiały się w niewielkich grupach i dawano sobie z nimi radę, jednak z biegiem czasu zaczęło ich przybywać coraz więcej, i więcej, tak że zostało już niewiele bezpiecznych miejsc, jednak, i one nie były już oazami spokoju.
Słońce już prawie skryło się za horyzontem, kiedy go znalazł. Tamten stał oparty o drzewo i obserwował wioskę, widać było, ile energii włożył w dotarcie aż tutaj, ledwie trzymał się na nogach, a z ran, jakie otrzymał w walce wciąż sączyła się krew. Zrozumiał, że los dał mu tę jedną, jedyną szansę i jeśli jej nie wykorzysta, wszystko przepadnie. Zebrał resztki sił jakie mu jeszcze zostały i zaczął biec - już go nic nie obchodziło, zapomniał o bólu zmęczonego ciała; liczyło się tylko to, że ma okazję zemścić się za braci. Był coraz bliżej, tamten wciąż stał odwrócony plecami. Gdy znalazł się już dość blisko, odbił się od ziemi i skoczył, wróg musiał go usłyszeć i odwrócił się. Było już jednak za późno. Ostrza gładko i bez oporu zagłębiły się w niechronioną żadnym pancerzem szyję, pozostało mu już tylko jedno, wziął zamach i uderzył, starając się trafić w głowę – wiedział, że na powtórkę liczyć nie może. Udało mu się, poczuł jak pod siłą jego uderzenia pękają kości czaszki, a on sam został schlapany mieszaniną krwi i mózgu. Usłyszał krzyk swojej ofiary, który oznaczał, że poczuła ból. Przez jego ciało przeszedł dreszcz rozkoszy.
* * *
O świcie chłopcy pędzący bydło na pastwisko zobaczyli padlinożerne ptaki krążące nad niewielkim zagajnikiem. Kiedy podeszli bliżej, żeby sprawdzić, co je zainteresowało, zobaczyli leżącego pod drzewem wielkiego trolla z głową odchyloną do tyłu. Jego ciało było okropnie poranione, a na przedramieniu widniał wytatuowany napis: Grank Niezłomny – zabójca Horrorów. Gdy podeszli bliżej, spostrzegli przyczynę jego śmierci: ogromną dziurę w głowie przez którą czaszkowy robal zniszczył mu mózg. Barsawia straciła kolejnego bohatera.